MATKA BOŻA CZĘSTOCHOWSKA: kościół św. Zygmunta, Słomczyn; źródło: zbiory własneMATKA BOŻA NIEUSTAJĄCEJ POMOCYLOGO PORTALU

Rzymskokatolicka Parafia
pod wezwaniem św. Zygmunta
05-507 Słomczyn
ul. Wiślana 85
dekanat konstanciński
m. i gm. Konstancin-Jeziorna
powiat Piaseczno

św. ZYGMUNT: kościół św. Zygmunta, Słomczyn; źródło: zbiory własneśw. ZYGMUNT: XIX w., feretron, kościół św. Zygmunta, Słomczyn; źródło: zbiory własne

Valid XHTML 1.0 Strict

św. Ludwik VERSIGLIA
1873, Oliva Gessi – ✟ 1930, Litouzui, Guangdong
biskup i męczennik

patron: Chin, salezjanów

wspomnienie: 25 lutego

wszyscy nasi święci
tutaj

Łącza do ilustracji (dzieł sztuki) związanych ze świętym:

  • św. LUDWIK VERSIGLIA - wizerunek współczesny; źródło: biesseonline.sdb.org
  • św. LUDWIK VERSIGLIA - wizerunek współczesny; źródło: www.santiebeati.it
  • św. LUDWIK VERSIGLIA - współczesne wyobrażenie; źródło: www.santiebeati.it
  • św. LUDWIK VERSIGLIA - współczesne wyobrażenie; źródło: www.santiebeati.it
  • św. LUDWIK VERSIGLIA - współczesne wyobrażenie; źródło: bosko.lt
  • św. LUDWIK VERSIGLIA; źródło: blog.studenti.it
  • św. LUDWIK VERSIGLIA; źródło: www.santiebeati.it
  • św. LUDWIK VERSIGLIA; źródło: biesseonline.sdb.org
  • św. LUDWIK VERSIGLIA; źródło: www.katieking.it
  • św. LUDWIK VERSIGLIA - ; źródło: www.santiebeati.it
  • św. LUDWIK VERSIGLIA WŚRÓD DZIECI; źródło: www.comune.olivagessi.pv.it
  • św. LUDWIK VERSIGLIA jako NAUCZYCIEL DZIECI; źródło: www.comune.olivagessi.pv.it
  • św. LUDWIK VERSIGLIA WŚRÓD CHIŃISKIEJ OWCZARNI- ; źródło: www.comune.olivagessi.pv.it
  • św. LUDWIK VERSIGLIA DYRYGUJĄCY CHÓREM; źródło: biesseonline.sdb.org
  • św. LUDWIK VERSIGLIA JAKO FRYZJER; źródło: www.santiebeati.it
  • św. LUDWIK VERSIGLIA na MOTOCYKLU; źródło: www.comune.olivagessi.pv.it
  • św. LUDWIK VERSIGLIA - Mauro Baldessarri, 2003, statua, brąz, dom macierzysty Towarzystwa Salezjańskiego, Turyn-Valdocco; źródło: www.donbosco-torino.it
  • DOM MISYJNY w SHAOGUAN; źródło: biesseonline.sdb.org
  • MIEJSCE MĘCZEŃSTWA św. LUDWIK VERSIGLIA i św. KALIKSTA CARAVARIO - Litouzui, Guangdong; źródło: www.comune.olivagessi.pv.it
  • św. LUDWIK VERSIGLIA - w trumnie, Litouzui, Guangdong; źródło: biesseonline.sdb.org
  • św. LUDWIK VERSIGLIA - współczesna figurka, Oliva Gessi; źródło: www.borghiecastelli.eu
  • św. LUDWIK VERSIGLIA - współczesny obraz; źródło: www.santiebeati.it
  • św. LUDWIK VERSIGLIA - współczesna figurka; źródło: www.henningers.com
  • św. LUDWIK VERSIGLIA i św. KALIKSTA CARAVARIO - współczesne wyobrażenie; źródło: blog.studenti.it
  • św. LUDWIK VERSIGLIA i św. KALIKSTA CARAVARIO - współczesne wyobrażenie; źródło: www.katolsk.no
  • św. LUDWIK VERSIGLIA i św. KALIKSTA CARAVARIO - współczesne wyobrażenie; źródło: www.santiebeati.it
  • św. LUDWIK VERSIGLIA i św. KALIKSTA CARAVARIO - współczesne wyobrażenie; źródło: blog.studenti.it
  • św. LUDWIK VERSIGLIA i św. KALIKSTA CARAVARIO - współczesne wyobrażenie; źródło: www.santiebeati.it

Ludwik (wł. Luigi) Versiglia (chiń. 雷鳴道; pinyin. Léi Míngào) urodził się 5.vi.1873 r. w niewielkiej wiosce Oliva Gessi, w Lombardii we Włoszech, ok. 65 km na południe od Mediolanuok. 150 km na wschód od Turynu.

Był synem Jana (wł. Giovanni) i Maria z domu Giorgi, prowadzącymi w rodzinnej wsi jedyny sklepik z podstawowymi produktami, takimi jak żywność, sól czy tabaka. Miał dwie siostry.

Sakrament chrztu św. przyjął w dzień po narodzinach, 6.vi.1873 r., w lokalnym kościółku pw. św. Marcina (wł. San Martino).

W wieku 12 lat został przyjęty do oratorium Towarzystwa św. Franciszka Salezego (łac. Societas Sancti Francisci Salesii – SDB), czyli salezjanów, w dzielnicy Valdocco w Turynie — gdzie Towarzystwo rozpoczęło działalność i gdzie znajdował i znajduje się jego dom macierzysty — przez założyciela Towarzystwa, św. Jana Melchiora (wł. Giovanni Melchiorre) Bosco (1815, Becchi – 1888, Turyn).

Nie myślał o kapłaństwie. Pasjonowała go raczej matematyka i … konie. Chciał zostać weterynarzem — zgodę na wstąpienie do oratorium salezjańskiego wyraził dlatego, że znajdowało się ono w Turynie, mieście, gdzie na tamtejszym uniwersytecie funkcjonował znany fakultet weterynarii. Ale w 1887 r., na korytarzu instytutu, spotkał go św. Jan Bosco i powiedział: „Przyjdź do mnie, mam ci coś do powie­dzenia”… Choć porozmawiać nie zdążyli, bo założyciel Towarzystwa niebawem, bo ok. rok później, zmarł, to Ludwik nie miał wątpliwości: odejście Ojca Założyciela do Pana było przesłaniem — i wezwaniem! — skierowanym właśnie do niego.

Rok później więc, 21.x.1888 r., wstąpił do Towarzystwa i w salezjańskim instytucie pw. św. Michała (wł. San Michele)Foglizzo, w regionie Piemont, ok. 30 km na północ od Turynu, rozpoczął nowicjat. 11.x.1889 r., na ręce następcy św. Jana Bosco, bł. Michała (wł. Michele) Rua (1837, Turyn – 1910, Turyn), złożył w liceum salezjańskim Valsalice w Turynie pierwsze śluby.

Zaraz potem zaczął w Turynie studiować filozofię. Wkrótce jednakże został skierowany na Papieski Uniwersytet Gregoriański (łac. Pontificia Universitas Gregoriana), zwany potocznie Gregorianum, w Rzymie. Mieszkał w salezjańskim instytucie przy kościele pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa (wł. Sacro Cuore di Gesù), wybudowanym w Rzymie w 1887 r. Dyrektor instytutu, dostrzegając niezwykłą umiejętność pracy młodego Ludwika z młodzieżą powierzył mu wówczas opiekę nad ponad 300 dziećmi przychodzącymi od instytutu. Poprzez wspólną zabawę nauczał ich organizując m.in. przedstawienia teatralne.

Nie przeszkodziło mu to w pogłębianiu wiedzy. W 1893 r. obronił pracę doktorską i otrzymał tytuł doktora filozofii. Miał dwadzieścia lat…

Oczekując na ukończenie studiów teologicznych i przyjęcie sakramentu kapłaństwa powrócił wówczas do Piemontu i został zastępcą mistrza nowicjatu w Foglizzo.

Święceń kapłańskich udzielił mu 21.xii.1895 r., w wieku zaledwie 22 lat — co wyma­gało uzyskania specjalnej dyspensy dla tak młodego wieku — ordynariusz diecezji Ivrea, bp Augustyn (wł. Agostino) Richelmy (1850, Turyn – 1923, Turyn), późniejszy arcybiskup Turynu i kardynał. Uroczystość miała miejsce w katedrze pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny (wł. Santa Maria Assunta) w mieście Ivrea, ok. 27 km na północ od Foglizzo.

Już rok po święceniach został mianowany mistrzem nowicjatu w nowo–otwartym oratorium salezjańskimGenzano di Roma, miasteczku w regionie Lacjum. Był nim przez 10 lat.

Ale nie to miało być jego przeznaczeniem. Od młodości myślał o misjach. Mawiał, że „moja walizka jest spakowana”. Okazja pojawiła się w 1905 r., gdy u salezjan, z prośbą o misjonarzy, pojawił się ordynariusz diecezji Makao, bp Józef Paweł (port. João Paulino) de Azevedo e Castro (1852, Lajes do Pico – 1918, Macao).

Bp de Azevedo e Castro postanowił powierzyć salezjanom opiekę nad sierocińcem w swojej diecezji. Ludwik nie wahał się długo. Zgłosił swą kandydaturę i generał zakonu, bł. Michał Rua, ją zaakceptował, dostrzegając w nim „cechy przywódcze i serce ojca”…

Przed wyjazdem Ludwik udał się na kilka miesięcy do Portugalii — Makao było wszak portugalską kolonią — a potem do Anglii, w celu poznania języka. Później poznał jeszcze francuski i oczywiście język chiński

Wreszcie 7.i.1906 r., po otrzymaniu błogosławieństwa św. Piusa X (1835, Riese – 1914, Rzym), udał się na czele pierwszej grupy salezjan do Chin. 17.ii.1906 r., wraz z dwoma innymi księżmi i trzeba braćmi zakonnymi, wylądował w Makao. Został ojcem duchownym salezjańskiej misji. Początkowo powierzono mu niewielki, 30‑osobowy sierociniec, który natychmiast zaczął rozbudowywać…

Mozolna posługa trwała nieprzerwanie do 1910 r., gdy konflikty w Europie przeniosły się na Daleki Wschód. Tegoż roku mianowicie w Portugalii obalono monarchię i nowy rząd, inspirowany przez masonerię, rozpoczął walkę z Kościołem katolickim. Zaczęło się plądrowanie kościołów, bandyckie atakowanie klasztorów, napadanie na kapłanów. Następnie 10.x.1910 r. — w pięć dni po formalnym uchwaleniu republiki — wszystkie klasztory, konwenty i zgromadzenia zakonne zdelegalizowano. Ich własność państwo zrabowało. Wszyscy rezydenci — zakonnicy, zakonnicy, etc. — zostali z klasztorów wyrzuceni a ich prywatną własność skonfiskowano. Jezuitom odebrano portugalskie obywatelstwo.

Niedługo potem zalegalizowano rozwody, zlikwidowano szkoły katolickie a księżom zabroniono noszenia sutann…

Niebawem nowe, masońskie prawa zaczęły też obowiązywać w portugalskich koloniach. Wówczas Ludwik, za zgodą bpa de Azevedo e Castro, udał się do misji w miejscowości Heung Shan (dziś Zhongshan), mniej więcej w połowie drogi między Makao a Kantonem, stolicą południowego regionu Chin, Guangdong.

W tamtejszej okolicy, m.in. w Szek–ki (dziś centrum Zhongshan), zakładał domy, szkoły i szpitale, przygotowywał lokalnych katechetów.

W 1914 r. sytuacja w Makao dozwoliła mu na powrót do tamtejszego sierocińca, gdzie kontynuował rozpoczętą 8 lat wcześniej pracę. Otrzymał nowe pomieszczenia i rozbudował szkołę obejmując salezjańskim wychowaniem i etosem ok. 200 uczniów. Uczono w niej m.in. krawiectwa, drukarstwa, introligatorstwa i tkactwa. Sierociniec stawał się duchowym centrum całej kolonii……

Ludwik marzył jednak o otwarciu odrębnej, szerszej misji salezjańskiej. Pisał wówczas od ówczesnego przełożonego generalnego Zgromadzenia, Pawła (wł. Paolo) Albera (1845, None – 1921, Turyn):

[…] Salezjanie w Chinach […] wspólną pracą starają się w tym dalekim kraju szerzyć chwałę Bożą, nabożeństwo do Matki Najświętszej Wspomożenia Wiernych i dobre imię naszego Zgromadzenia. Jeśli będzie potrzebna jakakolwiek ofiara to można zawsze na nas polegać, ponieważ wszyscy mamy dobrą wolę. Nie wiem, czy nasze siły nadążą za pragnieniami, ale pragnienie ofiarowania się jest wielkie”…

W 1916 r. pojechał do Turynu prosząc o pozwolenie na rozszerzenie działalności. Stało się to możliwe w 1918 r., gdy Stolica Apostolska zdecydowała o podziale wikariatu apostolskiego Kantonu na dwie części i przyznaniu jego północnej części, z centrum w Shaoguan, salezjanom.

Ludwik pisał wówczas do generała Towarzystwa, o. Pawła Albera: „Trudno sobie wyobrazić radość, która przenika serca naszych dzieci w Chinach. Dla naszego Towarzystwa otwiera się nowy, chwalebny i ważny, etap”…

Dom macierzysty w Turynie wspomógł chińską misję wysyłając do Shaoguan nowych salezjańskich misjonarzy. Przywieźli oni Ludwikowi kielich, dar o. Pawła Albera. Ponoć przyjmując go Ludwik miał powiedzieć: „Moim obowiązkiem jest ten kielich, który mi przywieźliście, wypełnić po brzegi”. Nawiązywać miał w ten sposób do snu, który ongiś mieć miał święty Założyciel, Jan Bosco, iż misja w Chinach wzrośnie wtedy, gdy kielich wypełni się krwią…

22.iv.1920 r. został przez papieża Benedykta XV (1854, Genui – 1922, Rzym) mianowany pierwszym wikariuszem erygowanego 9.iv.1920 r. breweCum opitulantewikariatu apostolskiego Shaoguan (łac. Dioecesis Sciaoceuvensis), we wspomnianym regionie Guangdong, i tytularnym biskupem diecezji Carystus.

Sakrę biskupią przyjął 9.i.1921 r. z rąk wikariusza apostolskiego Kantonu, bpa Jana Chrzciciela Marii (fr. Jean–Baptiste–Marie) Budes de Guébriant (1860, Paryż – 1935, Paryż), w katedrze pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa w Kantonie.

Obszar objęty wikariatem zamieszkiwało ok. 3 mln osób, z których zaledwie kilka tysięcy było katolikami. A czasy były trudne, polityczne i socjalne konflikty rozrywały kraj. 29.xii.1911 r., rok po upadku monarchii w Portugalii, upadła mandżurska dynastia cesarska Quin12.ii.1912 r. Sun Jat‑Sen (1866, Xiangshan – 1925, Pekin) proklamował republikę Chin. Trwał aliści stan wewnętrznej anarchii. Wieloma regionami de‑facto władali lokalni watażkowie. Mnożyły się rozmaite bandy i gangi terroryzujące miasta i wsie.

Gdy wydawało się, że centralne siły rządowe krok po kroku, ale skutecznie, przejmą kontrolę nad całym krajem rozpoczęła się rosyjska infiltracja komunazistowska, obejmująca nie tylko wieś ale nawet armię. Komunistom udało się opanować spore połacie na południu Chin. Nowy wikariat apostolski Shaoguan znalazł się niespodziewanie na granicy między obszarami przez nich kontrolowanymi a północą kraju, znajdującą się pod kontrolą Sun Jat‑Sena…

Mimo tego przez kolejne 9 lat Ludwik z energią i pasją zakładał szkoły elementarne, gimnazja, szpitale, domy starców. Wybudował katedrę. Założył seminarium duchowne. Wiele prac musiał wykonywać sam — własnoręcznie. Ilość lokalnych, chińskich kapłanów wzrosła, trzykrotnie wzrosła też ilość wiernych, choć każdego z nich trzeba było zdobywać i każdemu poświęcać wiele czasu — indywidualnie…

Wielką uwagę zwracał na formację katechetów. W swoich notatkach notował: „Misjonarz, który nie jest w pełni zjednoczony z Bogiem jest jak rzeka odcięta od swojego źródła. […] Misjonarz, który dużo się modli, równie dużo otrzymuje”…

Podejmował wiele wizyt pastoralnych, odwiedzając dostępnymi środkami lokomocji powierzoną sobie owczarnię.

Jego działalność zaskarbiła mu wielu sympatyków, nie tylko wśród katolików. Pierwszy delegat Stolicy Apostolskiej w Chinach, Celzjusz Benigny Ludwik (wł. Celso Benigno Luigi) Costantini (1876, Castion di Zoppola – 1958, Rzym), późniejszy kardynał, mówił później:

Był najlepszym przykładem biskupa–misjonarza: prosty, śmiały, pełen apostolskiej gorliwości mającej swe źródło w głębokiej komunii z Bogiem, pragnący żyć wyłącznie dla chwały królestwa Bożego. Dla swej owczarni był raczej ojcem i bratem niż głową. Kochany i słuchany zarówno przez misjonarzy jak i wiernych, od których nie wymagał niczego ponad to, co sam mógł dokonać albo zamierzał przeprowadzić”…

Szczególnym zainteresowaniem darzył — zgodnie z salezjańską misją — pozbawione rodziców dzieci, dla których założył kilka sierocińców. Nazywano go wręcz „ojcem sierot”…

W 1922 r., po śmierci generała Towarzystwa, o. Pawła Albery, odbył kolejną podróż do Turynu, gdzie uczestniczył w XII zebraniu Kapituły Generalnej Zgromadzenia. Wywołał spory entuzjazm — nie tylko charakterystyczną, długą brodą — pośród młodych wychowanków salezjańskiego domu generalnego w Valdocco, wzniecając wielkie zainteresowanie misjami…

Dwa lata później, w dniach 14.v–12.vi.1924 r., uczestniczył w pierwszym synodzie diecezji chińskich (łac. Primum Concilium Sinense), który miał miejsce w katedrze pw. św. IgnacegoSzanghaju

Sytuacja w Chinach zaczęła się wówczas znów zaostrzać. Zawarte w 1925 r. porozumienie — a raczej czasowe zawieszenie broni — między komunistami i nacjonalistami, pod kierownictwem następcy Sun Jat‑Sena, gen. Chang Kaj‑Szeka (1887, Xikou – 1975, Tajpej), po dwóch latach zostało zerwane i w iv.1927 r. Chang Kaj‑Szek zdelegalizował komunazistowską partię. Odpowiedź była natychmiastowa — rozpoczęła się „walka o pokój”, czyli wojna domowa, zwana II rewolucyjną wojną domową lat 1927‑33.

W 1926 r. Shaoguan znalazło się pod kontrolą komunazistowską. Ludwik przebywał wówczas na XXVIII Kongresie Eucharystycznym, który w dniach 20‑24.vi.1926 r. odbył się w Chicago, w Stanach Zjednoczonych. Mówił tam: „Jesteśmy pod kontrolą bolszewicką i nie wiemy, jak się sprawy potoczą”. Przez ponad rok pobytu w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie wykładał, nauczał i uczestniczył w rekolekcjach.

Przebywając w San Francisco powiedział współbratu: „Świat mnie więcej nie intere­suje. Czuję, że nie pozostało mi wiele czasu i to jest ostatnia podróż”. Kilka dni później pisał do sióstr karmelitanek we Florencji: „Pomimo moich słabości dziś pragnę mocniej niż kiedykolwiek być świętym […] Módlcie się do Pana, bym nie oszczędzał się w pracy, która tyleż wyrzeczeń, bólu i potu i cierpienia od nas wymaga”…

Wrócił do swej diecezji.

Zaraz potem komuniści zostali z niej wyparci i Shaoguan przejęli nacjonaliści. Całe południowe Chiny stały się wszelako miejscem szczególnej komunazistowskiej infiltracji. Stan niepewności sprawił, iż lokalni watażkowie wznowili swe spory. Powróciły gangi. Kradzieże, gwałty, zabójstwa i porwania stały się powszechne. Główne role grały bandy komunazistowskie oraz zwykłe pirackie grupy kryminalne, działające wzdłuż rzek, stanowiących część głównych arterii komunikacyjnych wielkiego kraju.

Ludwik często odwiedzał rozrzucone po swej diecezji placówki i parafie. Każda w zasadzie z wizyt narażała go na niebezpieczeństwa. Co najmniej cztery razy był zatrzymany przez piratów. Za każdym wystarczał jednak niewielki okup…

W 1929 r. nie pojechał już na kolejne Zgromadzenie Generalne w Turynie. Czuł, że „Misja go potrzebuje, w szczególności spokój ducha kilku z moich współbraci, którzy nie znajdują go, gdy mnie braknie”. Jednemu ze współbraci wyjeżdżającemu do Turynu zwierzył się, że „jeśli Pan pragnie ofiary za powodzenie Misji, jestem gotów”…

Pragnienie to niebawem miało się ziścić. I zaiste był gotów…

W 1930 r. postanowił za to wybrać się w kolejną podróż wizytacyjną do podległych mu placówek misyjnych, w szczególności misji w mieście Lianzhou, szczególnie doświadczonym wojną domową, gdzie salezjanie prowadzili dla niewielkiej społeczności katolickiej dwie szkoły: dla chłopców i dziewcząt. 13.ii.1930 r. przyjechał po niego młody kapłan, ks. Kalikst Caravario, jeden z wychowanków domu generalnego w Valdocco, który Ludwika poznał w 1922 r., podczas jego wizyty w Turynie. Postać i posługa Ludwika rozpaliły wówczas jego wyobraźnię i wkrótce sam wybrał się na misje do Chin.

Podróż do Lianzhou planowano na 8 dni. 24.ii.1930 r. o świcie dwaj kapłani, dwóch młodych nauczycieli — katechetów — wychowanków salezjańskich, jedna osoba świecka i grupa trzech wychowanek szkoły katechetycznej (21‑letnia Maria Tong Su‑lien, która wracała do domu, by powiadomić rodziców o zamiarze zostania zakonnicą, 16‑letnia Paola Ng Yuche i 22‑letnia katechetka, Klara Tzen Tz‑yung) wyruszyli w drogę. Najpierw pojechali pociągiem — w kierunku Kantonu — i wysiedli po drodze, niedaleko wioski Jang Kou Ju (Lin–kong–how), ok. 80 km od Shaoguan, gdzie w miejscu spływu rzek Lian i Bei funkcjonowała niewielka salezjańska misja.

Tam spędzili noc i następnego dnia rano popłynęli w górę rzeki Lian (Pak‑kong) dżonką, czyli charakterystyczną dla Dalekiego Wschodu rzeczną łodzią wiosłową, a niekiedy i żaglową. Do grupy dołączył starszy katecheta, który zamierzał towarzyszyć wspomnianej Klarze, oraz 10‑letni chłopczyk ze szkoły prowadzonej przez ks. Kaliksta. Łódź prowadzona była przez czterech wioślarzy…

Cel ich podróży znajdował się na obszarze ogarniętym konfliktem. Kilka miesięcy wcześniej lokalne oddziały wojsk Chang Kaj–szeka rozbiły miejscową jaczejkę komunistyczną, co spowodowało jednakże, że ich niedobitki błąkały się po lasach, zasilając niejednokrotnie bandyckie i pirackie gangi. Sądzono aliści, że w dużej grupie zagrożenie rabunku ze strony piratów jest ograniczone. Nie wzięto jednak pod uwagę, że połączenie sił pirackich i komunistycznych oznaczało, że nie tylko stawały się one bardziej agresywne, ale również przesycone nienawiścią, w szególności do chrześcijan…

W południe, w pobliżu wioski Litouzui, na prawym brzegu rzeki podróżnicy dostrzegli grupę ok. tuzina osób otaczających ognisko. Gdy przepływali obok wszyscy z nich nagle wymierzyli w stronę dżonki strzelby i pistolety…

Wioślarze próbowali tłumaczyć, że wiozą misjonarzy, w tym biskupa. Bezskutecznie. Piraci zażądali $500 okupu. Takiej sumy nikt nie miał przy sobie…

Zaskoczeni misjonarze próbowali przekonać bandytów, że nie są w stanie spełnić takiego żądania. Nie uwierzono im i kilku z napastniów wskoczyło na łódź…

W kabinie z tyłu łodzi zobaczyli wówczas skulone dziewczęta. Zażądali ich w zamian. Według niektórych zresztą źródeł jeden z napastników był byłym narzeczonym towarzyszącej misjonarzom Marii Tong, która odeszła od niego wybierając powołanie…

Misjonarze interweniowali, próbując rozmawiać, uprzejmie, z piratami. Mówili, że dziewczęta są ich uczennicami. Daremnie…

Ludwik i ks. Kalikst stanęli przed wejściem do kabiny, zagradzając bandytom drogę. By wypłoszyć misjonarzy napastnicy spróbowali więc podpalić dżonkę, ale rzucane na nią płonące gałęzie były zbyt wilgotne i udawało się je zagasić. Wówczas użyto bambusowych kijów, kolb karabinów i strzelb.

Ludwik i ks. Kalikst padli zakrwawieni na pokład…

Wyciągnięto z łodzi i ich i dziewczęta. Pozostałym pozwolono odpłynąć.

Obu salezjan związano razem. Udzielili sobie wówczas wzajemnie rozgrzeszenia… Utwierdzali dziewczęta — którym złoczyńcy tłumaczyli, że „jeśli my zwyciężymy, nie będziecie już musiały czytać książki i studiować […] Zniszczymy religię katolicką. Jeśli nie pójdziecie z nami zabijemy was” — w woli wytrwania w wierze prawdziwej…

Jeszcze próbowali rozmawiać, obiecywali, że prześlą opłatę, jeśli tylko dziewczęta zostaną zwolnione. Daremnie…

Pognano ich wzdłuż rzeczki Shiu–pin, niewielkiego prawego dopływu rzeki Lian.

Ludwik miał prosić porywaczy: „Jestem już stary. Możecie mnie zabić. Ale on jest młody. Nie czyńcie mu krzywdy!

Tuż przed wioską LiuZhaiCun (Li Thau Tseui), ok. 1 km od ujścia Shiu–pin do Lian oraz wioski Litouzui, prowadzone przodem i wprowadzane właśnie do pagody dziewczęta usłyszały pięć strzałów…

Nadeszli bandyci do tej pory eskortujący zakonników. Sami. Dziewczęta słyszały, jak mówili między sobą: „To niesamowite. Przed nimi było wielu i wszyscy się bali śmierci. Tych dwóch umierało szczęśliwych. Nawet te dziewczyny nie pragną niczego innego, tylko śmierci…

Dziewczęta wyprowadzono w góry.

Tymczasem reszta płynących na dżonce dotarła do kolejnej wsi. Tam powiadomili legalne władze o zaistniałej sytuacji. Natychmiast wysłano ekspedycję wojskową. 28.ii.1930 r. wojsko dogoniło bandytów. Po krótkiej bitwie oprawcy uciekli do dżungli.

Ale dziewczęta były wolne. Stały się wiarygodnymi świadkami ostatnich chwil Ludwika i ks. Kaliksta — świadkami ofiary złożonej z życia za wolność i czystość dziewcząt i kobiet…

Po dwóch dniach ciała obu misjonarzy odkopano. Złoczyńcy zmusili lokalnych wieśniaków do ich pochowania i dzięki temu udało się je odnaleźć. Miały przestrzelone głowy i wyrwane oczy…

Ciała przewieziono najpierw do misji w Jang Kou Ju. Tam je złożono do drewnianych trumien. 4.iii.1930 r. pojawili się przedstawiciele rządu i dokonali oficjalnej identyfikacji zwłok. Jeszcze tego samego dnia, po złożeniu ciał do trumien cynkowych, przewieziono je do Shaoguan.

Dwa dni później ks. Kaliksta pochowano przy lewych drzwiach kościoła pw. św. Józefa w wiosce Ho‑sai (dziś w obrębie Shaoguan). Natomiast Ludwik pochowany został 13.iii.1930 r., uroczyście, z udziałem kilku biskupów, przedstawicieli rządu, wielu kapłanów i misjonarzy i tłumów wiernych, w swej katedrze…

Sprawców, choć byli dobrze znani, nie ujęto i uniknęli kary.

W latach 1960., podczas tzw. lewackiej rewolucji kulturalnej w Chinach, groby męczenników zostały rozgrabione i relikwie świętokradczo zniszczono…

Obu męczenników beatyfikował 15.v.1983 r. w Watykanie św. Jan Paweł II (1920, Wadowice – 2005, Watykan). Papież mówił wówczas:

Boży Mistrz nauczał, że męczeństwo — oddanie swego życia za przyjaciół swoich — jest znakiem największej miłościpor J 15, 13. Ojcowie zebrani na Soborze Watykańskim II wierność słowom Mistrza potwierdzili, pisząc ‘męczeństwo, przez które uczeń upodabnia się do Mistrza przyjmującego z własnej woli śmierć dla zbawienia świata i naśladuje Go w przelaniu krwi, Kościół uznaje za dar szczególny i najwyższą próbę miłości’Konstytucja Dogmatyczna „Lumen gentium”, 42. Dzieje się tak, ponieważ — jak wyjaśnia św. Tomasz z Akwinu — męczeństwo jest oddaniem czegoś co jest najcenniejsze, czyli życia, i przyjęciu tego, co najbardziej odrażające, czyli śmierci, szczególnie jeśli poprzedzone jest bólem i cierpieniem.

Dwóch męczenników salezjańskich oddało swe życie na zbawienie i moralną integralność innych osób. Stali się tarczą i obroną trzech młodych wychowanek misji salezjańskich, które w rodzinnych stronach prowadziły działalność apostolską jako katechetki.

Bronili kosztem własnej krwi odpowiedzialny wybór czystości, dokonany przez młode kobiety, zagrożony przez tych, którzy go nie cenili. Stali się przeto heroicznymi świadkami cnoty czystości, która i w dzisiejszym społeczeństwie ma wielką wartość i dla której obrony, w połączeniu z szacunkiem i wspieraniem życia, warto jest życie własne poświęcić […]

Obaj kapłani, VersigliaCaravario, uczniowie Chrystusa, są doskonałym przykładem ewangelicznego Pasterza: Pasterza, który jest jednocześnie ‘Barankiempor Ap 7, 17, który oddaje swe życie za życie swoich owiecpor J 10, 11, jako wyraz miłosierdzia i czułości wobec Ojca; oraz Barankiem, ‘który jest pośrodku tronuAp 7, 17, ‘Lwem’ zwyciężającympor Ap 5, 5, dzielnym wojownikiem prawdy i sprawiedliwości, obrońcą słabych i biednych, tryumfującym nad złem grzechu i śmiercią”.

Siedemnaście lat później, 1.x.2000 r. w Watykanie, św. Jan Paweł II kanonizował, w gronie 120 chińskich męczenników, obu obrońców cnoty czystości. Papież dodawał wówczas:

Nakazy Pana są radością serca”Ps 19 (18) — te słowa Psalmu responsoryjnego wyraziście oddają kształt doświadczenia […] [dziś kanonizowanych 120] męczenników Chin. Świadectwa, które do nas dotarły, umożliwiają nam na wejrzenie w stan ich umysłów, naznaczonego głębokim spokojem i wewnętrzną radością.

Kościół składa dziś wyrazy wdzięczności swemu Panu, za błogosławieństwo i zanurzenie w świetle promiennej świętości tych jego chińskich synów i córek […]

Wśród nich blaskiem jaśnieją postaci 33 misjonarzy, którzy opuścili swoją ziemię rodzinną i zanurzyli się w chińskim świecie, w pragnieniu głoszenia Chrystusa i służby jej owczarni starannie przyswajając sobie jego odrębności. Tamtejsze ich groby są znakiem ostatecznej przynależności do ziemi chińskiej, którą acz w świadomości ludzkich ograniczeń jakże ukochali, i której poświęcili wszystkie siły”…

Tak jak zaiste „blaskiem jaśniejąca” postać św. Ludwika. Ludwik stoi dziś obok „Baranka,pośrodku tronuAp 7, 17”, dla którego oddał swe życie, wskazując i nam do Niego drogę…

Popatrzmy na filmik z rodzinnej wsi św. Ludwika Versiglia, Oliva Gessi:

  • OLIVA GESSI; źródło: www.youtube.com

Popatrzmy na dwie etiduki o salezjańskich męczennikach chińskich:

  • św. Ludwik Versiglia
    (po angielsku)
    św. LUDWIK VERSIGLIA; źródło: www.youtube.com
  • św. Ludwik Versiglia
    i św. Kalikst Caravario
    (po włosku)
    św. LUDWIK VERSIGLIA i św. KALIKST CARAVARIO; źródło: www.youtube.com

Pochylmy się nad homilią beatyfikacyjną św. Jana Pawła II5.v.1983 r. w Watykanie (po włosku):

a także nad homilią kanonizacyjną św. Jana Pawła II1.x.2000 r. w Watykanie (po angielsku):

Popatrzmy na mapę życia świętego:

  • GoogleMap - mapa życia świętego

Opracowanie oparto na następujących źródłach:

polskich:

angielskich:

norweskich:

włoskich: