MATKA BOŻA CZĘSTOCHOWSKA: kościół św. Zygmunta, Słomczyn; źródło: zbiory własneMATKA BOŻA NIEUSTAJĄCEJ POMOCYLOGO PORTALU

Rzymskokatolicka Parafia
pod wezwaniem św. Zygmunta
05-507 Słomczyn
ul. Wiślana 85
dekanat konstanciński
m. i gm. Konstancin-Jeziorna
powiat Piaseczno

św. ZYGMUNT: kościół św. Zygmunta, Słomczyn; źródło: zbiory własneśw. ZYGMUNT: XIX w., feretron, kościół św. Zygmunta, Słomczyn; źródło: zbiory własne

tutaj108 polskich męczenników niemieckiej okupacji podczas II wojny światowej

bł. STEFAN WINCENTY FRELICHOWSKI
(1913, Chełmża — 1945, Dachau)
męczennik

patron: polskich harcerzy

wspomnienie: 23 lutego

Łącza do ilustracji (dzieł sztuki) związanych z błogosławionym:

  • bł. STEFAN WINCENTY FRELICHOWSKI - ok. 1945; źródło: pl.wikipedia.org
  • bł. STEFAN WINCENTY FRELICHOWSKI - obraz beatyfikacyjny; źródło: www.brewiarz.pl
  • bł. STEFAN WINCENTY FRELICHOWSKI - obraz współczesny; źródło: www.zhppgk.org
  • bł. STEFAN WINCENTY FRELICHOWSKI - obraz współczesny; źródło: zubry.starachowice.zhp.pl
  • bł. STEFAN WINCENTY FRELICHOWSKI - obraz współczesny; źródło: www.wsdtorun.pl
  • bł. STEFAN WINCENTY FRELICHOWSKI - Danuta Streb-Drążkowska z Zawady, obraz współczesny; źródło: gosc.pl
  • bł. STEFAN WINCENTY FRELICHOWSKI - obraz współczesny; źródło: nspj.grudziadz.pl
  • bł. STEFAN WINCENTY FRELICHOWSKI - Krystyna Kuś-Kilichowska, obraz współczesny; źródło: www.ikony-art.com
  • bł. STEFAN WINCENTY FRELICHOWSKI - PRYMICJE; źródło: zhppgk.org
  • bł. STEFAN WINCENTY FRELICHOWSKI - czasy kleryckie? ok. 1937?; źródło: www.wsdtorun.pl
  • bł. STEFAN WINCENTY FRELICHOWSKI - czasy kleryckie? ok. 1937?; źródło: www.ampolska.co
  • bł. STEFAN WINCENTY FRELICHOWSKI - czasy kleryckie? ok. 1937?; źródło: www.niedziela.diecezja.torun.pl
  • bł. STEFAN WINCENTY FRELICHOWSKI - czasy kleryckie? ok. 1937?; źródło: zhppgk.org
  • bł. STEFAN WINCENTY FRELICHOWSKI - ok. 1931?; źródło: wierzymy.blogspot.com
  • bł. STEFAN WINCENTY FRELICHOWSKI - ok. 1931?; źródło: www.zhpchorzow.pl
  • bł. STEFAN WINCENTY FRELICHOWSKI - gimnazjum, 1923-1931; źródło: harcerki.eu
  • bł. STEFAN WINCENTY FRELICHOWSKI - gimnazjum, 1923-1931; źródło: patron-saints-of-scouts.blogspot.com
  • bł. STEFAN WINCENTY FRELICHOWSKI z RODZINĄ; źródło: zhppgk.org
  • bł. STEFAN WINCENTY FRELICHOWSKI - tablica pamiątkowa, Warszawa; źródło: www.harcerze.zhr.pl
  • bł. STEFAN WINCENTY FRELICHOWSKI - pomnik, seminarium duchowne, Toruń; źródło: pl.wikipedia.org
  • bł. STEFAN WINCENTY FRELICHOWSKI - ks. Władysław SARNIK, 1945, pośmiertny szkic, Dachau; źródło: zhppgk.org
  • bł. STEFAN WINCENTY FRELICHOWSKI: MASKA POŚMIERTNA - Stanisław Bieńka, 1945, Dachau; źródło: zhppgk.org
  • bł. STEFAN WINCENTY FRELICHOWSKI: BEATYFIKACJA - 7.vi.1999, Toruń; źródło: zhppgk.org
  • bł. STEFAN WINCENTY FRELICHOWSKI - relikwiarz; źródło: zhppgk.org
  • ARBEIT MACHT FREI: Dachau, napis na bramie wejściowej do obozu; źródło: anonymous-generaltopics.blogspot.com
  • CHRYSTUS wśród 108 POLSKICH MĘCZENNIKÓW: BAJ, Stanisław (ur. 1953, Dołhobrody), 1999, obraz beatyfikacyjny, Licheń; źródło: picasaweb.google.com
  • KAPLICA 108 MĘCZENNIKÓW II WOJNY ŚWIATOWEJ: Licheń; źródło: www.lichen.pl
  • MĘCZENNICY II WOJNY ŚWIATOWEJ: PIETRUSIŃSKI Paweł (), pomnik, 2004, brąz, granit, wys. 190 cm (z cokołem 380 cm), kościół św. Jana Chrzciciela, Szczecin; źródło: www.szczecin.pl
  • 108 POLSKICH MĘCZENNIKÓW: witraż, Kaplica Matki Bożej, Świętych i Błogosławionych Polskich, kościół św. Antoniego Padewskiego, Lublin; źródło: www.antoni.vgr.pl
  • POCHÓD 108 POLSKICH MĘCZENNIKÓW II WOJNY ŚWIATOWEJ: ŚRODOŃ, Mateusz (), w trakcie tworzenia, kaplica Muzeum Powstania Warszawskiego, Warszawa; źródło: www.naszglos.civitaschristiana.pl

Urodził się 22.i.1913 r. w Chełmży, miasteczku ok. 20 km na północ od Torunia, ówcześnie należących do zaborczego Królestwa Prus (niem. Königreich Preußen), wchodzącego z kolei w skład Cesarstwa Niemieckiego.

Do Kościoła Rzymskokatolickiego przyjęty został, w sakramencie Chrztu św., tydzień później, w kościele pw. Świętej Trójcy - dziś bazylika mniejsza konkatedralna - w Chełmży

Był synem Ludwika Frelichowskiego i Marty z domu Olszewskiej.

Miał pięcioro rodzeństwa: starszych braci Czesława i Leonarda oraz młodsze siostry Eleonorę, Stefanię i Marcjannę Martę.

Ojciec prowadził w Chełmży piekarnię i cukiernię.

W późniejszych latach w swym „Pamiętniku” Wincenty (to imię, lub jego zdrobnienie - Wicek - używał na co dzień) zanotował: „Rodzina moja dała mi zdrowy i jasny pogląd na życie. Wszczepiła w mą duszę ten Boski pierwiastek, wszczepiła mi miłość ogólnoludzką dla uciśnionych i biednych, i dała mi poszanowanie dla pracy”.

W wieku 9 lat, już w wolnej Rzeczypospolitej, Wincenty został ministrantem.

Po ukończeniu czterech klas szkoły powszechnej w Chełmży, wstąpił w 1923 r. do ośmioklasowego męskiego Gimnazjum Humanistycznego (dziś Zespół Szkół w Chełmży).

Na terenie gimnazjum działało kilka organizacji młodzieżowych, w tym Sodalicja Mariańska (łac. Congregatio Mariana) i harcerstwo. W czwartej klasie gimnazjalnej, 26.v.1927 r., Wincenty został do Sodalicji, czyli stowarzyszenia świeckich, którego celem jest łączenie życia chrześcijańskiego ze studiami i nauką, przyjęty.

21.iii.1927 r. wstąpił do działającego w gimnazjum Związku Harcerstwa Polskiego ZHP, do 24 Pomorskiej Drużyny Harcerzy im. Zawiszy Czarnego w Chełmży (Hufiec Toruń). Ta decyzja, jak się miało okazać, nie była tylko epizodem - stała się zaczynem nici przewodniej życia Wincentego, odtąd już na zawsze związanego z harcerstwem. 26.vi.1927 r. złożył przyrzeczenie harcerskie: „Mam szczerą wolę całym życiem pełnić służbę Bogu i Polsce, nieść chętną pomoc bliźnim i być posłusznym Prawu Harcerskiemu”. Pozostał mu wierny do końca życia.

Zapisał wówczas:

[…] Wierzę mocno, że państwo, którego wszyscy obywatele byliby harcerzami, byłoby najpotężniejsze ze wszystkich. Harcerstwo bowiem, a polskie szczególnie, ma takie środki, pomoce, że kto przejdzie przez jego szkołę, to jest typem człowieka, jakiego nam teraz potrzeba. A już najdziwniejszą, ale najlepszą jest idea harcerstwa. Wychowanie młodzieży przez młodzież. I ja sam, jak długo tylko będę mógł, co daj Boże, aby zawsze było, będę harcerzem i nigdy dla niego pracować i popierać go nie przestanę. Czuwaj!Pamiętnik

Otrzymał krzyż harcerski (L. 632, seria XXXII). W następnym roku, będąc już drużynowym, uczestniczył w zlocie środowiska chełmżyńskiego z okazji Dnia Harcerza oraz wziął udział w harcerskiej wyprawie na Huculszczyznę. Drużynę prowadził do viii.1931 r.

Był także, wraz ze swoimi braćmi, którzy uczyli się w tej samej szkole, członkiem gimnazjalnego Klubu Wioślarskiego „Posejdon”. Ich pasją była budowa kajaków, nad którą spędzali wiele czasu, i na których przepływali wzdłuż i wszerz jezioro Chełmżyńskie

vi.1931 r. w Chełmży zdał maturę, a jesienią wstąpił do Wyższego Seminarium DuchownegoPelplinie.

Tak jak w przypadku zaangażowania harcerskiego decyzję podjął w pełni świadomy jej konsekwencji, zdając sobie sprawę z jej ostateczności. Zapisał wówczas:

Powziąć mam decyzję jeszcze raz. Poznać wolę Boga w stosunku do mnie i zdecydować się pójść za nią. Od decyzji tej zależy moje potępienie czy zbawienie. Od decyzji tej zależą może ważne wypadki, które zaważą na dziejach jednego pokolenia. Od łask, które mi Bóg […] ześle, zależy może moja cała działalność, może zbawienie i szczęście wielu dusz, lub też z niewykorzystania tych łask niemożność ich nawracania. Szczególnie modlitwy mi trzeba. NieustannejPamiętnik, 187”

I modlił się do Pana o wsparcie:

Daj mi Panie łaskę, bym żywo ocenił Twą wolę, bym poznał jasno czym jest powołany. Daj mi tę łaskę, o którą od lat modlę się. Daj mi uczynić stanowczą decyzję w życiu. Daj mi rozum jasny i życie piękne, i pracowite do ostatnich granic, a Ty bądź motorem mej pracy, jej całym motywem. Przyjdź Królestwo Twoje. Bądź chwała Tobie, niech to będzie żywym moim ideałem, celem pracy. Na każdym stanowisku. A szczególniej się je spełnia na stanowisku kapłana. Daj mi łaskę nim zostać. […] Zabierz zupełnie mą wolę i pociągnij mnie do siebie. Boże, serce moje zostawiam otwarte na działanie Twej łaski. Zawsze i w każdej chwili. I czekam Panie i zupełnie oddaję się, Panie, woli Twojej. Przyjdź, Panie, wezwij mnie do winnicy Twojej na pracownikaPamiętnik, 162-3”

W seminarium prowadził ożywioną działalność w różnych organizacjach i kołach seminaryjnych: w ruchu abstynenckim, w akcji misyjnej i charytatywnej na terenie diecezjalnego „Caritas” (łac. Caritas Internationalis). Był członkiem seminaryjnego Zrzeszenia Starszoharcerskiego Kleryków, działającego w ramach ZHP, a w latach 1934-6 - do chwili rozwiązania, z powodów politycznych, przez władze kościelne - jego komendantem. Potem, za przyzwoleniem rektora, ks. Józefa Roskwitalskiego (1893, Dąbrówka - 1939, Tczew), sprawował opiekę nad drużynami harcerskimi działającymi w Pelplinie.

Latem 1935 r. zorganizował wycieczkę letnią i wyjazd 20 osobowej grupy harcerzy na Jubileuszowy Zlot Harcerstwa Polskiego w Spale.

Kolejno zdobywał stopnie harcerskie i instruktorskie:

  • 24.vi.1927 r. - młodzik;
  • 31.xii.1928 r. - wywiadowca;
  • 8.viii.1934 r. - ćwik;
  • 13.viii.1934 r. - harcerz Orli;
  • 2.vii.1935 r. - „Harcerz Rzeczypospolitej” - najwyższy męski stopień harcerski, który zatwierdził m.in. hm. Aleksander Kamiński (1903, Warszawa - 1978, Warszawa), później jeden z ideowych twórców i członków władz naczelnych okupacyjnego konspiracyjnego harcerstwa, czyli „Szarych Szeregów”, i autor słynnych „Kamieni na szaniec”;
  • 1928 r. - drużynowy po próbie (przewodnik);
  • 1934 r. - podharcmistrz.

14.iii.1937 r. przyjął święcenia kapłańskie w katedrze pelplińskiej z rąk ordynariusza diecezji chełmińskiej, bpa Stanisława Wojciecha Okoniewskiego (1870, Popowo Stare - 1944, Lizbona).

Tego samego dnia odebrał również dekret na stanowisko kapelana i sekretarza bpa Okoniewskiego.

Był nim niedługo, bowiem już na święta Bożego Narodzenia 1937 r. otrzymał dekret powołujący go na stanowisko wikariusza w parafii pw. Świętej Trójcy, najstarszej w Wejherowie.

Posługiwał tam krótko, tylko ok. 4 miesiące, po czym powrócił do Pelplina i wraz z bpem Okoniewskim wyjechał na kongres eucharystyczny, który w dniach 25-30.v.1938 r. odbywał się w Budapeszcie. Towarzyszył też swemu odynariuszowi w wielu innych uroczystościach i pomagał w codzienniej posłudze.

Po powrocie z Budapesztu został, 1.vii.1938 r., wikariuszem w Toruniu, w parafii pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny (dziś parafia pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny i bł. ks. Stefana Wincentego Frelichowskiego).

Tam dał się poznać jako wzorowy kapłan, opiekun chorych, przyjaciel dzieci i młodzieży, organizator prasy kościelnej i działacz misyjny. Zapamiętano go jako świetnego kaznodzieję i spowiednika.

Dwukrotnie wziął udział w zbiorowej pielgrzymce na Jasną Górę, do sanktuarium Matki BożejCzęstochowie. Poprzez swoje oddanie Matce Bożej przyciągał bardzo dużo młodzieży na nabożeństwa maryjne. Co więcej, starał się przekazać dzieciom swoją miłość, jaką okazywał Najświętszej Maryi Panie.

Kontynuował też publikowanie - rozpoczęte już za czasów diakońskich - artykułów w „Wiadomościach Kościelnych” diecezji toruńskiej i chełmińskiej oraz w „Miesięczniku Diecezji Chełmińskiej”.

Jednocześnie pełnił funkcje kapelana Pomorskiej Chorągwi Harcerzy ZHP. Często bywał na zbiórkach w gimnazjum im. Mikołaja Kopernika (dziś I Liceum Ogólnokształcące im. Mikołaja Kopernika) w Toruniu. Działał w Kierownictwie Wydziału Starszoharcerskiego chorągwi, był redaktorem biuletynu „Zew Starszoharcerski”. W przededniu wybuchu II wojny światowej uczestniczył w Pogotowiu Harcerek i Harcerzy, czyli specjalnej formie służby Organizacji Harcerek i Harcerzy na wypadek wojny i klęsk żywiołowych. Wyrosły z niej późniejsze „Szare Szeregi”, czyli polskie harcerstwo działające w podziemiu, w warunkach okupacji niemieckiej i rosyjskiej.

W „Pamiętniku”, który rozpoczął pisać przed wstąpieniem do seminarium a ukończył dwa lata po otrzymaniu święceń kapłańskich, zanotował m.in.:

O śmierci, dobry jest sąd twój. Patrząc na śmierć, nie tylko spostrzegamy to, co przeminie; to, do czego ona ma prawo, ale i to, do czego prawa nie ma, i to pielęgnujmy w życiu i o to się starajmy. Nie przeminie życie Boże, jakie w nas jest, a my w nim. Życie, to jest piękne i dusza w łasce jest piękniejsza od pierwszej piękności świata. I ta piękność duszy pozostanie zawsze”.

W drugą rocznicę święceń, 14.iii.1939 r., zamknął „Pamiętnik” słowami:

Boże, chcę być naprawdę kapłanem!

Pół roku później, 1.ix.1939 r., Niemcy zaatakowały Rzeczpospolitą. Toruń został zajęty szybko i już 11.ix.1939 r. Wincenty został aresztowany przez niemiecką tajną policję polityczną (niem. Geheime Staatspolizei), czyli gestapo, wraz z wszystkimi księżmi ze swojej parafii.

Następnego dnia niemal wszystkich zwolniono, ale Wincenty pozostał w więzieniu o jeden dzień dłużej…

Kilka dni później rozpoczęły się masowe aresztowania Polaków w Toruniu. Rozpoczęła się okupacja, szczególnie straszliwa dla Polaków na Pomorzu, gdzie Niemcy, od pierwszego w zasadzie dnia, zaczęli wprowadzać w życie tzw. niem. „Intelligenzaktion” (pl. Akcja Inteligencja”), czyli plan fizycznej likwidacji polskiej inteligencji oraz polskich warstw kierowniczych na okupowanych terenach…

Duchowieństwo katolickie uznano za część owych „warstw kierowniczych”. Rozpoczęły się aresztowania, których ofiarą padli prawie wszyscy kapłani diecezji chełmińskiej.

W ramach „Intelligenzaktion” zatem, 18.x.1939 r., wśród ok. 700 zatrzymanych osób, znalazł się także Wincenty. Zaczynała się jego osobista „droga krzyżowa” przez niemieckie więzienia i obozy koncentracyjne…

Początkowo osadzono go w prowizorycznym więzieniu zorganizowanych przez Niemców w Forcie VII w Toruniu. 1,500 spośród przetrzymywanych tam, od ix.1939 r. do i.1940 r., Polaków - w większości inteligencji - w tym co najmniej 7 księży, Niemcy zamordowali w lasach w okolicy BarbarkiPrzysieka.

Tam, jak pisał świadek części drogi krzyżowej Wincentego, ks. Wojciech Gajdus (1907, Papowo Toruńskie - 1957, Nawra), „po praktyce rannych i wieczornych pacierzy, [ks. Wicek], przyjaciel wszystkich, niezmordowany pocieszyciel słabych duchem, mąż modlitwy, wprowadził […] niedzielne Msze recytowane.

Niezapomniane to Msze. Chwilami ciszej, to głośniej śpiewają uczestnicy swą pełną wezwań pieśń […]

Gdy dzwony niedzielne poczynały dźwięczeć, milkł gwar w celach i każdy więzień wsłuchiwał się w ich wołanie i odzew swego własnego serca, wtórujący dzwonom Bogu na chwałęNr 20998”, ks. Wojciech Gajdus, Kraków, 1962 r..

Umacniał tam też praktyki sakramentu pokuty: „była to zasługa ks. Stefana Frelichowskiego. Począł on słuchać spowiedzi wpierw pojedyńczych współwięźniów, a zachęcony powodzeniem zorganizował wspólną spowiedź dla więźniów poszczególnych cel. Nie przeczuwał ten dzielny kapłan, że dla wiel więźniów była to ostatnia spowiedź w życiu, spowiedź przedśmiertelnaks. W. Gajdus, op. cit..

Ks. Gajdus tak charakteryzował Wincentego w tym okresie: „Był on dobrym druhem zarówno dla braci kapłańskiej, jak i dla całego laikatu fortecznego. A był jednym z najmłodszych wiekiem i urzędowaniem, jeśli nie najmłodszym. Umiał godzić zwaśnionych, cicho wszeptać słowo otuchy w wątpiące serce, rozdawać masami żywność, organizować dobro. Przy tym nie tracił nigdy spokoju i humoruks. W. Gajdus, op. cit.

Wincenty przeżył Fort VII i 8.i.1940 r., wraz z grupą ponad 200 więźniów, został przewieziony do obozu przejściowego Zivilgefangenenlager Neufahrwasser (pl. obóz dla jeńców cywilnych w Nowym Porcie), w Gdańsku, skąd wywożono go do pracy m.in. przy uprzątaniu zniszczeń wojennych na Westerplatte.

Po kilku dniach przetransportowano go do znajdującego się wówczas w stadium organizacji obozu koncentracyjnego (niem. Konzentrationslager - KL) Stutthof, u nasady Mierzei Wiślanej. Duchowni należeli tam do najbardziej gnębionych grup, ciężko pracując przy budowaniu obozu. Co najmniej 42 z nich odeszło w Stutthof do Pana.

Istnieje niezwykła relacja z życia polskich kapłanów w Stutthof w 1940 r. Złożył ją wspomniany ks. Wojciech Gajdus. W 1943 r., ukrywając się przed Niemcami - po zwolnieniu z obozu koncentracyjnego Sachsenhausen - opisał swoje przeżycia obozowe, w tym pierwszą, potajemną, obozową Mszę św., odprawioną 21.iii.1940 r., w Wielki Czwartek, dzień, gdy kapłani odnawiają swoje przyrzeczenia. Ową Mszę św. celebrował zamordowany parę lat później w komorze gazowej w niemieckim ośrodku eutanazyjnym Hartheim, ks. Bolesław Piechowski (1885, Osówek - 1942, Hartheim). Wczytajmy się w słowa być może najwspanialszego i najpiękniejszego opisu Najświętszej Ofiary w języku polskim:

Niestrudzony ceremoniarz wielkotygodniowy, ks. Wicek Frelichowski dumał o czymś głęboko i frasobliwie. Od kilku dni prowadził jakieś tajemne rokowania z przemytnikami, chodzącymi codziennie do tartaku. Co popołudnie wyglądał ich niecierpliwie i wreszcie w środę Wielkiego Tygodnia na chwilę rozmarszczyło się jego zafrasowane czoło. Z radością i dumą pokazuje swym sąsiadom i powiernikom dwie małe pszenne bułki, zawinięte troskliwie w białą płócienną chuskę, dotąd dziwnym trafem zachowaną w stanie śnieżnej białości. Od rana też czyści skrupulatnie małą szklankę i tę spowija, jakby skarb jakiś, w inną chustkę.

Spojrzeliśmy na siebie. Bez słów. Zrozumieliśmy szalony pomysł […] ‘ A wino? ’ Wicek niezrażony podnosi swe oczy na pytającego. ‘Myślałem o tym’ - szepce […] - ‘Nie wierzę, żeby przy tylu kapłanach ktoś nie miał choć kropli wina mszalnego. Trzeba obejść cały barak i popytać’.

Wyruszamy, mało mając nadziei na zdobycie tego bezcennego napoju tu, w obozie, po tylu miesiącach kaźni. Idziemy jednak posłuszni wezwaniu. Przepychamy się przez wszystkie żywe zapory. Stajemy na chwilę, szeptem rzucamy pytanie: ‘Kto ma choć parę kropli wina mszalnego?’ Zdziwieni nadsłuchują towarzysze. Z niedowierzaniem smutno kiwają głowami […] Kto by tu miał wino mszalne!

Kończymy obchód baraku. Znikąd spodziewanego odzewu. Aż tu z barłogu unosi się mała, drobna postać ks. Józefa Müllera (1908, Jabłkowo - 1942, Hartheim). ‘Wina wam potrzeba? Czy chodzi o odprawienie Mszy św.?’ - pyta drżącym głosem. ‘Jeżeli tak, dam wam dwie butelki, starczy na dwie Msze św. Macie tu i duży zapas hostii’

[…] Wicek zdaje się wcale temu nie dziwić […]Byłem prawie pewny, że Pan Bóg nie zostawi nas bez tej pociechy, może i dla wielu ostatniej. I nie zostawił’.

[…] Jest Wielki Czwartek […] Mała walizka spoczywa na barłogu na plewach, na niej biała chusta - to obrus. Większa szklanka z komunikantami. Mniejsza szklanka - to kielich. Przed nim spoczywa wielka hostia. Nad walizką-ołtarzem wisi mały krzyżyk. Oto i cały ołtarz […]

[…] Na klęczkach, za zasłoną, gdyż z braku miejsca inaczej nie można, celebrować będzie Mszę św. ks. Piechowski, asystentem i ministrantem będzie ks. Frelichowski. Zasłona spływa z ich pleców tworząc wypukłości […] Pod zasłoną ciasno i gorąco. Tak gorąco, że mały ogarek, który trzyma jeden z kapłanów, zamiera co chwila. Trzeba od czasu do czasu unosić trochę zasłonę, by wpuścić powietrze […]

Ludzie to czy anioły zaczynają tam, klęcząc za zasłoną, rozmowę z Bogiem, pełną łkań i załamań. Przez salę leci półgłośny szept: łac. Introibo ad altare Dei (pl. Przystąpię do ołtarza Bożego) […] Głos […] łamie się co chwila. Ktoś przy mnie nie wytrzymał. Jęknął i szlocha jak małe skrzywdzone dziecko. Inny twarz ukrył w dłoniach i pochyla się jednostajnym rytmem, jak w Częstochowie modlące się staruszki. Tu i ówdzie ktoś pociąga nosem. To nie katar szaleje w baraku, lecz Jakuby mocują się z aniołem na pustyni ludzkiej. Mocują się w sobie i walczą Abrahamy. To ogrójcowe szepty i jęki napełniają powietrze.

Głosy zza zasłony krzepną - już się nie łamią. Wyraźnie i wdzięcznie płynie trójgłosem łac. Credo (pl. Wierzę) […]

Po chwili Offertorium […] Tak, o Panie, weź tę ofiarę naszych marnych wyniszczonych ciał i dusz naszych. Weź ofiarę za przyjaciół i nieprzyjaciół, za żywych i umarłych, za nasze parafie, za Ojczyznę. Ty umiesz wskrzeszać z prochów światło i życie. Niech prochy nasze uproszą przed obliczem Twoim Zmartwychwstanie Ojczyzny. Niech głosy nasze wraz z głosami wszystkich Twoich cherubinów i serafinów śpiewają Tobie: Święty, Święty, Święty

[…] PanBóg przyszedł do Stutthofu. W Wielki Czwartek święci Paschę z uczniami Swymi. Przed męką i śmiercią, na jaką za dni niewiele będzie wydany w tych oto uczniach, co są członkami Ciała Jego, święci ostatnią Paschę Swoją. Bezszelestnie prawie przyczołgują się uczniowie Pańscy do stóp Pana. Wielu po raz ostatni przyjmuje Go na ziemi. To ich wiatyk, zaopatrzenie na ostatnią drogę. Dwaj z nich, ks. Komorowski i ks. Górecki, którzy wsuwają się milczkiem do baraku i przyklękają na przyjęcie Pana, dziś jeszcze będą z Nim w raju. Inni za dni kilka lub kilka tygodni odejdą do Ojca światłości po nagrodę zbytnio wielką - za ofiarę z życia i krwiks. Wojciech Gajdus, op. cit.

Ks. Bronisław Komorowski (1889, Barłożno - 1940, Stutthof) i ks. Henryk Górecki (1903, Poznań - 1940, Stutthof), zamordowani następnego dnia, zostali później włączeni przez Jana Pawła II w poczet błogosławionych…

Zaraz potem wraz z grupą ok. 100 kapłanów Wincenty został przeniesiony do Zivilgefangenenlager Grenzdorf (pl. obóz dla jeńców cywilnych Graniczna Wieś), podobozu Stutthof, znajdującego się w położonej 20 km od Gdańska miejscowości Graniczna Wieś. Tam, w bardzo ciężkich warunkach, zmuszano ich do niewolniczej pracy przy produkcji kostki brukowej używanej do budowy dróg…

Po kilkunastu dniach, 6.iv.1940 r., przewieziono go z powrotem do obozu Stutthof, by już trzy dni później wraz z całą grupą polskich kapłanów wywieźć do obozu koncentracyjnego (niem. Konzentrationslager - KL) Sachsenhausen, ok. 30 km na północ od Berlina. Tam Niemcy zaczęli wdrażać w życie pomysł zgromadzenia całego polskiego - i nie tylko - duchowieństwa katolickiego w jednym miejscu odosobnienia…

Po pół roku, 14.xii.1940 r., wszystkich księży z Sachsenhausen wywieziono do obozu koncentracyjnego (niem. Konzentrationslager - KL) Dachau, które stało się głównym skupiskiem duchowieństwa z całej Europy, szczególnie z Polski.

Przyszyto mu też na ubraniu obozowym, tzw. pasiaku, trójkąt identyfikacyjny - tzw. winkiel - z numerem 22492 i literą „P”.

W Dachau przeżył resztę życia - ponad 4 lata.

Przeżył najgorszy okres znęcania się nad polskim duchowieństwem. Zaczął się on po tzw. apelu pokuty” z 15.ix.1941 r., gdy polscy kapłani - wszyscy! - odmówili wpisania na tzw. listę volksdeutschów (pl. etniczni Niemcy), i nie wyparli się polskości i godności kapłańskiej.

W odpowiedzi Niemcy cofnęli im wszelkie obozowe przywileje: nie wolno było odprawiać Mszy św., odmawiać brewiarza, modlić się i mieć przy sobie jakiekolwiek przedmioty kultu religijnego, zakazano niesienia pomocy duchowej umierającym. Zmuszono duchownych do niewolniczej pracy…

Zaczęto ich także wykorzystywać jako „obiektybadań pseudo-medycznych

Przeżył rok 1942 r., gdy Niemcy rozpoczęli akcję fizycznej likwidacji kapłanów - więźniów Dachau. Chorych i głodnych wywozili w tzw. transportach inwalidów” do austriackiego ośrodka eutanazyjnego na zamku Hartheim (niem. Schloß Hartheim) w Austrii, gdzie w ramach zorganizowanej Aktion T4 (pl. akcja T4) - „likwidacji życia niewartego życia” (niem. Vernichtung von lebensunwertem Leben”), czyli mordowania w szczególności osób niedorozwinięte umysłowo, przewlekle chorych psychicznie i neurologicznie - mordowano ich w komorach gazowych: specjalnych samochodach z rurami wydechowymi skierowanymi do wnętrza…

Przeżył także kolejne dwa, trochę lepsze, lata obozowe, ale zawsze o głodzie, zimnie, skrajnym wyczerpaniu. Wszędzie stykając się z „bestialstwem blokowych i esesmanów, skierowanym szczególnie wobec księży, wyniszczającą pracą ponad siły, upokorzeniami, biciem, chłostami, bydlęcymi warunkami bytu, eksperymentami medycznymi, wszami i wrzodami, zimnem, głodem, wielogodzinnym wystawaniem na placu apelowym na mrozie czy w słocie […] w ciągłym stresie wobec grożącej w każdej chwili śmierci i doraźnych egzekucji pod błachym pretekstemStefan Wincenty Frelichowski”, Wojciech Wielgoszewski, Toruń, 2009 r..

[…] Teraz są rzeczywiście trudne godziny losu. Ale w żadnym wypadku położenie nie jest beznadziejne. Tylko przez ofiarę codziennego życia i modlitwy możemy pomóc, aby słońce zechciało zaświecić” - napisał 22.i.1944 r., w 31 urodziny…

Pomimo ekstremalnych warunków pełnił nadal posługę kapłańską. Organizował wspólne modlitwy, chwile skupienia, nabożeństwa, odmawianie Różańca i Drogi Krzyżowej, mimo zakazów spowiadał. „Współtworzył tajną organizację kapłanów i kleryków ‘Legion Chrystusa’. Razem z ks. Czaplińskim założył obozowy ‘Caritas’. ‘Chleba potrzeba dużo, zawsze dużo. Jeżeli możecie - pisał poza cenzurą do rodziców w styczniu 1944 r. - bo wielu głodnych zagląda tu przez okno. A my wiemy nadto dobrze, co znaczy głód. Tylko paczki są tu utrzymaniem’ […] Podtrzymywał na duchu współwięźniów, bronił ich przed rozpaczą, wzbudzał w nich wolę życia, pomagał przetrzymać chwile słabości, przywracał nadzieję na zobaczenie się z rodziną. Według świadectw więźniów dzięki takiemu ‘uodpornieniu na wszystkie ciężkie chwile obozowe’ doczekali końca wojnyWojciech Wielgoszewski, op. cit.

Napisał też niezwykły wiersz:

Radosnym, Panie! Nie siedzę bezczynnie
Z Chrystusa życiodajną łącząc się ofiarą,
Gdy bracia moi za Ojczyznę walczą…
Więc że więzień za Ojczyznę walczyć może…
Radosnym, Boże!

Radosnym, Panie, boś mi żyć dozwolił
W ogromnym tym przełomie wszechdziejów ludzkości,
Gdy wojna wszystkich dni Słowian zawraca…
Że więźniów gromada dni kuć te pomoże,
Radosnym, Boże!

Tyś nam dał łaskę, że kroplą być mamy,
Co brzegu dopełni kielicha ofiary
Polskiej lat dwustu, a największej teraz…
Że pohańbienie kroplą tą być może,
Radosnym, Boże!

Przez lat dwadzieścia Wolnej Polski bytu
Dałeś wzrost nam, oświatę i decyzję mocy.
A za naukę, że tylko z Chrystusem
Szczęście Ojczyzna swoje wykuć może,
Wdzięcznym Ci, Boże!

Wyżej nad niewolnika pokój ceniąc honor,
Pod dziką wroga legliśmy napaścią,
Bój krwawy świata wszczynając z tyranem.
Że w „czterdzieści i cztery” już wolności zorze,
Pewnym, o Boże!

Wiem, że na chacie ojczystej swej zatkniem
Już nie męczeństwa krzyż, lecz chwały naszej, Chryste!
Bo Polski chwała z ofiar synów będzie…
Stąd gdy i ciało ofiaruję może…
Radosna ma dusza, Boże!

Nie udało mu się wszelako doczekać wyzwolenia. Pod koniec 1944 r., w związku z krytyczną sytuacją Niemiec oraz fatalnym stanem sanitarnym, w obozie zapanował tyfus plamisty. Władze obozowe nawet nie próbowały z plagą walczyć: poprzestały na odizolowaniu zarażonych baraków, ogrodzeniu ich drutem kolczastym i postawieniu straży. Wówczas Wincenty zaangażował się w pomoc chorym. Udało mu się także zachęcić do tego 32 innych kapłanów, wśród których byli br. Dominik Józef Zapłata (1904, Jerka - 1945, Dachau), o. Hilary Paweł Januszewski (1907, Krajenki - 1945, Dachau) i kleryk jezuicki Jerzy Stanisław Musiał (1919, Warszawa - 1945, Dachau))…

Przeprowadziłem z nim […] serdeczną rozmowę. Nawet nie spostrzegłem, jak się wyspowiadałem i przyjąłem Pana Jezusa. Dlatego teraz jestem taki spokojny. Pogodziłem się z tą myślą, że wkrótce umrę. Żal mi jednak tego księdza, głęboką wdzięczność czuję do niego. Przecież on również sam niedługo zachoruje na tyfus” - miał powiedzieć o pomagającym mu Wincentym chory na tyfus niejaki Jan ChmuraWojciech Wielgoszewski, op. cit..

Jan Chmura (1909, Kraków - 1945, Dachau) zmarł 6-7.ii.1945 r. Tak jak przewidział podczas udzielania dobrowolnej pomocy chorym współwięźniom Wincenty zaraził się tyfusem. Gdy dodatkowo dostał zapalenia płuc jego los był przesądzony.

23.ii.1945 r. Pan przyjął go do Swego Królestwa.

Wiele lat wcześniej zanotował w „Pamiętniku”:

Boże, dopomóż i daj mi przyjść do nieba, daj mi dobrą śmierć i daj się przy śmierci z Tobą pojednać. Boże mój, tak pragnę Cię kochać, tak pragnę być Twoim, tak pragnę być świętym Twoim, bo chcę blisko Ciebie stać, Ciebie poznać Boże mójPamiętnik”, 87.

Do nieba dotarł i stał się Jego świętym.

Dostrzegły to nawet niemieckie władze obozowe i, łamiąc obowiązującą praktykę, zgodziły się przed kremacją na wystawienie zwłok Wincentego na widok publiczny, w wyłożonej białym prześcieradłem i udekorowanej kwiatami (!) trumnie.

Zanim w krematorium spalono ciało współwięzień, ks. Władysław Sarnik (1912, Wielka Wieś - 1999, Charłupia Mała), naszkicował jego podobiznę, a Stanisław Bieńka (1919, Zawiercie - 2001) - przed wojną student medycyny, później wybitny lekarz, ordynator, dyrektor sanatorium w Kiekrzu - Poznań, naukowiec i członek Zarządu Międzynarodowego Komitetu Dachau w Brukseli - zdjął z twarzy pośmiertną maskę oraz usunął z kapłańskiej dłoni Wincentego kostki palców. Kostki jednego z palców prawej ręki zagipsował w masce. Drugi palec, zagipsowany tak by przypominał jedynie kawałek kredy, zachował wspomniany już ks. Bernard Czapliński (1908, Grabów - 1980, Starogard Gdański), późniejszy ordynariusz chełmiński. Dodatkowo inną kostkę palca Wincentego zachował ks. Dobromir Ziarniak (1906, Strzałkowo - 1985, Inowrocław)diecezji gnieźnieńskiej.

Życie wśród chorych na tyfus oddali także wspomniani br. Dominik Józef Zapłata, o. Hilary Paweł Januszewski i kleryk Jerzy Stanisław Musiał.

Współwięzień, Adam Kozłowiecki (1911, Huta Komorowska - 2007, Lusaka), jezuita, późniejszy kardynał i metropolita LusakiZambii, tak o nich pisał:

Trudno mi rozpisywać się nad ich decyzją… jednym słowem mogę określić ich decyzję: bohaterstwo. Prawdziwa miłość bliźniego. Zamykając się z zarażonymi na izolowanych blokach, aby pielęgnować biedne chore ciała i ratować dusze… narażając się prawie na pewną śmierć. To co przeszliśmy w ciągu tych pięciu dat, mogło zabić wszelkie wyższe ideały. Bezwzględna walka o byt mogła u wielu wyrobić wstrętny egoizm i obojętność dla drugich. Lecz ci bohaterowie są jawnym dowodem, że idea miłości bliźniego, rzucona przed dwoma tysiącami lat przez Chrystusa, to nie mrzonka, ale idea realna, która zwycięża nawet tam, gdzie największa panuje nienawiść.Adam Kozłowiecki, „Ucisk i strapienie.

7.vi.1999 r., podczas nabożeństwa czerwcowego odprawionego na toruńskim lotnisku, Jan Paweł II (1920, Wadowice - 2005, Watykan) dokonał beatyfikacji ks. Frelichowskiego. Relikwie przedłożył mu wówczas wspomniany współwięzień, p. Stanisław Bieńka, autor pośmiertnej maski…

Kilka dni później, 13.vi.1999 r. w Warszawie, Jan Paweł II, do grona błogosławionych włączył także br. Dominika Józefa Zapłatęo. Hilarego Pawła Januszewskiego, jako jednych ze 108 błogosławionych męczenników II wojny światowej. Natomiast kleryk Jerzy Stanisław Musiał jest dziś Sługą Bożym (łac. Servus Dei) w procesie beatyfikacyjnym.

Podczas Mszy św. beatyfikacyjnej ks. Frelichowskiego Jan Paweł II mówił:

»Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój«. Godność tego imienia [błogosławiony] słusznie przysługuje wyniesionemu dziś do chwały ołtarzy księdzu Stefanowi Wincentemu Frelichowskiemu. Całe jeg o życie jest bowiem jakby zwierciadłem, w którym odbija się blask owej Chrystusowej filozofii, wedle której prawdziwe szczęście osiąga ten, kto w zjednoczeniu z Bogiem staje się człowiekiem pokoju, czyni pokój i niesie pokój innym. Ten toruński kapłan, który pełnił pasterską posługę przez niespełna osiem lat, dał czytelne świadectwo swego oddania Bogu i ludziom. Żyjąc Bogiem, od pierwszych lat kapłaństwa szedł z bogactwem swojego kapłańskiego charyzmatu wszędzie tam, gdzie trzeba było nieść łaskę zbawienia. Uczył się tajników ludzkiej duszy i dostosowywał metody duszpasterskie do potrzeb każdego spotkanego człowieka. Tę sprawność wyniósł z harcerskiej szkoły wrażliwości na potrzeby innych i stale ją rozwijał w duchu przypowieści o dobrym pasterzu, który szuka owiec zaginionych i gotów jest życie dać dla ich ocaleniapor. J 10, 1-21. Jako kapłan zawsze miał świadomość, że jest świadkiem Wielkiej Sprawy, a równocześnie z głęboką pokorą służył ludziom. Dzięki dobroci, łagodności i cierpliwości pozyskał wielu dla Chrystusa również w tragicznych okolicznościach wojny i okupacji.

W dramat wojny niejako wpisywał kolejne rozdziały posługi pokoju. Tak zwany Fort VII, Stutthof, Grenzdorf, Oranienburg-Sachsenhausen, wreszcie Dachau - to kolejne stacje jego drogi krzyżowej, na której pozostawał zawsze taki sam: nieustraszony w pełnieniu kapłańskiej posługi. Szedł z nią zwłaszcza do tych, którzy jej najbardziej potrzebowali - do umierających masowo na tyfus, którego w końcu sam padł ofiarą.

Oddał swoje kapłańskie życie Bogu i ludziom, niosąc pokój ofiarom wojny. Dzielił się tym pokojem hojnie z innymi, bo dusza jego czerpała siłę z Chrystusowego pokoju. A była to tak wielka moc, że nawet śmierć męczeńska nie zdołała zniszczyć tego pokoju.

I dodawał:

Przyjmujemy z wielką wdzięcznością świadectwo życia błogosławionego Wincentego Frelichowskiego, współczesnego bohatera, kapłana i człowieka pokoju, jako wezwanie dla naszego pokolenia. Pragnę zawierzyć dar tej beatyfikacji w sposób szczególny Kościołowi toruńskiemu, aby strzegł i rozszerzał pamięć wielkich dzieł Boga, jakie dokonały się w krótkim życiu tego kapłana. Zawierzam ten dar nade wszystko kapłanom tej diecezji i całej Polski. Ksiądz Frelichowski już na początku swojej drogi kapłańskiej napisał: ‘Muszę być kapłanem według Serca Chrystusa’. Jeśli ta beatyfikacja jest wielkim dziękczynieniem Bogu za jego kapłaństwo, to jest również uwielbieniem Boga za cuda Jego łaski, jakie dokonują się przez ręce wszystkich kapłanów […].

Zwracam się także do całej rodziny polskich harcerzy, z którą nowy błogosławiony był głęboko związany. Niech stanie się dla Was patronem, nauczycielem szlachetności i orędownikiem pokoju i pojednania”.

Stał się. 20.ix.2002 r. Kongregacja do spraw Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów (łac. Congregatio de Cultu Divino et Disciplina Sacramentorum) wydała bowiem dekret ustanawiający Wincentego patronem polskich harcerzy przed Bogiem.

Wincenty jest jedynym polskim męczennikiem z II wojny światowej zamordowanym w obozie koncentracyjnym, po którym zachowały się relikwie. Przechowywane są one m.in. w ścianie sanktuarium pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny i bł. ks. Stefana Wincentego Frelichowskiego, gdzie Wincenty był wikariuszem.

Zamieszkaj Druhu znów pod namiotem,
i przy ognisku wraz z nami siądź,
a zapatrzony w lot iskry złotej
naszym rzecznikiem u Pana bądź.

Błogosławiony, czuwaj nad nami
Patronie naszych niełatwych dróg.
Po całym świecie bądź z harcerzami,
jak w ziemi ojców świątynny próg.

Harcerz-instruktor w orszaku świętych
- przepiękny przykład, jak godnie żyć.
Jest dla nas wzorem - Stefan Wincenty -
jak się radować i lepszym być.

Jest ku świętości najprostszą drogą
służyć bliźniemu ze wszystkich sił,
kochać przyrodę, Ojczyznę, Boga
- jak On to czynił, gdy wśród nas był.

Jest dla nas wzorem Stefan-Wincenty
słowa: hm. Beata Chomicz, hm. Jan Chojnacki

Popatrzymy na parę filmów wspomnieniowych o bł. Stefanie Wincentym:

  • bł. S. W. Frelichowski (po włosku):
    bł. WINCENTY FRELICHOWSKI; źródło: www.youtube.com
  • bł. Stefan Wincenty i harcerze
    bł. WINCENTY FRELICHOWSKI i ZHR; źródło: www.youtube.com

Popatrzmy na film o KL Dachau (po niemiecku):

  • KZ DACHAU; źródło: www.youtube.com

Posłuchajmy słów aktu beatyfikacyjnego Ojca św. Jana Pawła II7.vi.1999 r.:

  • POLENFELDZUG 1939; część II; źródło: www.youtube.com

Posłuchajmy też wybranych słów Ojca św. Jana Pawła II13.vi.1999 r. w Warszawie:

  • 13 CZERWCA 1999 - HOMILIA JANA PAWŁA II; Msza św. beatyfikacyjna, Warszawa; źródło: www.youtube.com

Pochylmy się także nad całą słowami Jana Pawła II7.vi.1999 r. w Toruniu:

Popatrzmy na mapę życia błogosławionego:

  • GoogleMap

Opracowanie oparto na następujących źródłach:

polskich:

innych:

  • Stefan Frelichowski błogosławiony kapłan i męczennik”, Wojciech Wielgoszewski, TWD, Toruń, 2009
  • Nr 20998”,
    ks. Wojciech Gajdus, Kraków, 1962